Ostatnio przyglądaliśmy się rocznemu utrzymaniu małego psa, z kolei dzisiaj postaram się opisać ile kosztuje pierwszy rok kota.
Czy kot jest tańszy w utrzymaniu niż mały lub średniej wielkości pies?
Czy kot kosztuje tyle samo, co pies małej wielkości?
Czy kot to tańsza opcja zamiast psa dla zwierzoluba?
Jeśli odpowiedziałeś na którekolwiek z pytań twierdząco to zapraszam do lektury.
Kto i jak?
Kurzyk jest kotem średniej/większej wielkości (przy zwykłych dachowcach wygląda jak olbrzym), ważącym 4kg i z genami syberyjczyka. Jest żelaznego zdrowia, choć nęka go nadwrażliwość na substancje chemiczne (np. fipronil), źle też znosi narkozę. Zje wszystko, co uważa za jadalne (i o dziwo go to jeszcze nie zabiło...), choć przy misce staje się francuskim pieskiem (kotkiem?), nie lubi jeść non stop tego samego. Ładnie zachowuje czystość, ale dużo zużywa żwirku (i go roznosi), do tego jest mocno niszczycielskim kotem. Ja jestem właścicielką roztrzepaną, którą kotek uczy czystości. Moja natura skąpca akurat przy kocie jest uśpiona i uwielbiam go rozpieszczać :).Co prawda Kurz ma dopiero 8msc, ale najdroższy etap mamy już za sobą (mały kociak zawsze kotuje więcej niż dorosły), więc koszty stały się już przewidywalne, ujęłam też planowane zakupy do 1r.ż.
JEDZENIE
Kot je raz dziennie mokrą karmę, zawsze dodatkowo rozcieńczoną z wodą (po co? klik) + dodatkami (tran, tauryna, jajko, nabiał). Co do karmy to u nas wybór padł na Grau, Granatapet i Catz Finefood, które wszama naprzemiennie: każdego dnia co innego (zawsze na raz zamawiam ok 12smaków). Miesięcznie Kurzyk zjada ok. 5kg mokrej. Nietrudno, więc policzyć, że za samą mokrą (80-90zł/msc) rocznie wychodzi 960zł!
Do tego doliczyć trzeba surowiznę + dodatki (dostaje je do mokrej), którą dostaje rano i roczne koszty żywieniowe wzrastają do ok. 1000zł *
*Do
czasu, gdy nie miałam mruczka wydawało mi się, że żywienie kota to
prościzna i sucha kotu starczy. Na przekór reklamie "Twój kot kupowałby
whiskas" (bo przekonywać mnie o jakości tej karmy nie trzeba, sama wiem,
że to trucizna), planowałam kota karmić suchą z najwyższej półki i zero
mokrej... O, jakże byłam naiwna! Szybko kociarze ustawili mnie do
pionu. Okazało się też, że karmienie kota to nie takie proste zadanie i w
dodatku nie lekkie dla naszych portfelów. Po różnych kombinacjach
wybrałam najlepszą dla nas opcję: dla mojego portfela (mój budżet jest
ograniczony), mojego czasu (bo jest on mocno ograniczony) i zdrowia kota
(bo jednak chcę, by dożył z nami w jak najlepszym zdrowiu).
OPIEKA WETERYNARYJNA
Kurzyk jest kotem generalnie zdrowym, dodatkowo też typowo domowym, ale każde zwierzę wymaga wizyt u weta (wbrew obiegowej opinii, że szczepienie kota to głupota).
"Pan kotek był chory i leżał w łóżeczku". Oj, nie był chory, ale i tak leżał :D |
Odrobaczenie - kot odrobaczany był u nas 2x. Z racji, że nie wychodzi na dwór, więc nie ma kontaktów z zarobaczonymi zwierzętami (zawiesiłam działalność DT na czas nieokreślony) to tak naprawdę nie będzie potrzeby go odrobaczać zbyt często. Dlatego odrobaczam go co pół roku. W tym roku odrobaczenie wyniosło mnie ok. 12-15zł.
Kot jest nadwrażliwy na środki odpchlające (tzn na substancje w nich zawartych) i do tego nie wychodzi na dwór, więc nie chronię go przed pchłami i kleszczami (tak btw nie tylko permetryna i iwermektyna może okazać się zabójcą kota, ale u nas były to też pochodne fipronilu).
Szczepienia - cóż, mały koteczek w swoim pierwszym roku życia potrzebuje minimum 2x szczepień na wirusówki. My szczepiliśmy się "trójką", czyli na FPV, FCV i FHV. Wściekliznę sobie odpuściliśmy oraz na białaczkę (bo kot niewychodzący) i na wirusówki wydaliśmy 21zł za każdorazowe szczepienie. Za rok powtarzamy szczepionkę, a w następnych latach kot będzie szczepiony co 2-3lata. Natomiast jeśli ktoś ma kota wychodzącego na dwór musi się liczyć z tym, że dodatkowo musi zaszczepić na białaczkę i na wściekliznę.
Badanie białaczkowe - koszt ok 80-180zł w zależności od typu badań. Z racji, że nasz nie ma objawów choroby to doradzono nam zrobić zwykły test paskowy ELISA. Koszt to ok. 80zł (jeszcze badania nie zrobiliśmy). Jeśli wyjdzie pozytywnie to badanie będzie trzeba powtórzyć i wtedy pokusimy się na PCR (ok 180zł)
Kastracja - kota wykastrowaliśmy miesiąc temu. Koszt to 60zł.
Chip - obowiązkowe u każdego zwierzęcia. Ok. 50zł.
Z racji, że kastracja oraz badanie białaczkowe są jednorazowe (badanie w przypadku zdrowych kotów) to w tym roku u weta zostawiłam 250zł.
To teraz czas na moje małe grzeszki, czyli...
ZABAWKI
Tor do zabawy Catit Design Senses - zabawka kupiona pod wpływem chwili i najbardziej ulubiona przez Kurzyka. Koszt to 30zł. Mam zamiar do niego dokupić podświetlane piłki (koszt to 18zł).
Pluszaki z kocimiętką - różnie, różniaste. Wyniosły nas ok 20zł.
Poza tym liczne worki, pudełeczka i inne zabawki DIY :)
Generalnie uwielbiam kota rozpuszczać różnymi bajerami, więc w tym roku na małego koteczka wydałam na zabawki ok. 50zł (w najbliższym czasie czekają nas też takie zakupy jak drapaczek czy szyna piłeczkowa, ale ich jeszcze w koszty nie liczę, bo nie wiem kiedy je zakupię).
INNE
Żwirek - przez długi czas kupowałam Benka 10l (u nas kosztował ponad 20zł), który nie dość, że się roznosił okropnie to jeden worek wystarczał nam na 2tyg! Miesięcznie więc wydawałam ok. 40zł na żwirek. Teraz się przerzuciłam na żwirek "lidlowy", 10l to koszt 10zł. Do tego się nie roznosi i starcza nam na ok 2,5-3tyg. Rocznie na żwirek wydaję ok. 180zł.
Kuweta + łopatka do żwirku - akurat obecna jest z odzysku, ale planuję w najbliższym czasie dokupić też zamykaną, koszt to ok 40-50zł.
Szelki i obroża - obecne w Hello Kitty to koszt 15zł. Na obróżkę nie wiem ile wydam, bo nie mam jeszcze koncepcji (jak ma wyglądać) :).
Adresówka - kolejne "must have". Kosztowała mnie 7,50zł.
Miseczki - obecne to wstyd, każda z innej parafii. Co prawda, Kurzyk wszama i z talerzy, i z garnków... ale właśnie zamówiłam mu ceramiczne 2szt za 14zł
Transporter - bo ten z odzysku okazał się za mały... ;) kolejne 50zł.
Trawa - koty do "przeczyszczenia się" ze zjedzonego futra potrzebują trawy. Sadzonka kosztuje ok. 2-3zł ;)
Na tego typu pierdółki wydałam ok. 310zł
W SUMIE PIERWSZY ROK KOTA U NAS WYNOSI 1610ZŁ!
Do tego dodajmy zniszczenia, takie jak:
- zjedzenie parę ładowarek,
- zjedzenie kabla USB,
- stłuczenie dużej ilości szkła (kubków, szklanek),
- zdewastowanie mebli (np. urwanie klamek z szafek),
- zaciągnięcie pazurami wszystkich ubrań noszonych przez ten czas,
- zaciągnięcie pazurami firanek (bo się fajnie na nich buja),
- zabicie kilku kwiatków (bo nauka fruwania czasem boli...)
I wiele, wiele innych...
Ale któż by tu wszystko przeliczał, widząc takiego słodziaka? |
WNIOSKI
1). Kot kosztuje więcej niż MÓJ mały pies (dla porównania na psa wydaję rocznie ok. 1 100 - 1 400zł), co jest dla mnie mocno zaskakujące!
2). Najwięcej pieniędzy "pożera" żywienie kota i tu faktycznie nie mam zamiaru oszczędzać...
3). Postaram się zbić koszty na zabawkach dla kota i innych pierdołach, które totalnie nie są mu potrzebne. Przecież dla kota to bez różnicy z czego je, bez różnicy czy bawi sie pudełkiem czy nogą, czy zabawką za 200zł ;). /jednak ten drapak i szyna tak mnie kuszą.../
3). Postaram się zbić koszty na zabawkach dla kota i innych pierdołach, które totalnie nie są mu potrzebne. Przecież dla kota to bez różnicy z czego je, bez różnicy czy bawi sie pudełkiem czy nogą, czy zabawką za 200zł ;). /jednak ten drapak i szyna tak mnie kuszą.../
I tak w ramach pocieszenia... To dopiero pierwszy rok... wiele z kosztów jest jednorazowa, raz na całe życie. :) Uff!
A Wy ile wydajecie na swoje mruczące pociechy?
Dobrze, że Morus nie wie, że bardziej rozpieszczasz kotecka! :D
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że zszokowało mnie, że na kota idzie Ci więcej, sądziłam, że psie i kocie koszta są porównywalne.
Dla mnie też do tej pory utrzymanie psa i kota było porównywalne, a tu szok i niedowierzanie...
Usuńczy rozpieszczam kotka bardziej? Może i tak, ale gdybym miała psa zabawkowego to tutaj bym mogła polemizować. A tak z tymi zabawkami przy mruczku nadrabiam za dwóch :D
Witam dawną znajomą z forum haszczakowego :-).
OdpowiedzUsuńTeż zawsze wydawało mi się, że utrzymanie kota nie jest aż tak dużym kosztem. Wcześniej miałam kotkę, która jadła suchą karmę zbożową (taki sposób żywienia wynikał z mojej nieświadomości). Poprzednie kociaki zaś jadły resztki z obiadu i jakoś nikt z rodziny nigdy nie interesował się aż tak kocią dietą. Sytuacja się zmieniła, kiedy zdecydowałam się na zakup kota rasowego. Początkowo karmiony zbożówką i Feliksami, które jadł w hodowli, nabawił się jakiejś alergii objawiającej się ciemną swędzącą wydzieliną w uszach. Po przejściu na bezzbożówki (obecnie Animonda Carny - najlepiej się trawi i nie ma po niej sensacji kuwetowych), objawy zniknęły i już nigdy nie powróciły. Szczepienia, zabawki, żwirek - tego nie uwzględniałam przy poprzednich kotach wychodzących, więc było taniej. Teraz całkiem przypadkowo stałam się posiadaczką drugiego kociaka znajdy, więc koszty lekko wzrosły, a w związku z tym, psy dostają teraz tańszą karmę, choć też z wyższej półki, bo nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej.
O proszę, jaki ten świat mały. Jak Ty nas znalazłaś? :)
UsuńOj tak, koty są bardzo kosztowne. Moja historia była podobna do Twojej: wychowywałam się z kotami i wydawało mi się, że wiem o nich wszystko... bo co tu jest trudnego. Kurz zmienił moje nastawienie, bo to jest mój drugi własny kot, ale pierwszy typowo domowy, niewychodzący, więc wychuchany. Weszłam na kocie forum właściwie po to, by dowiedzieć się o zabezpieczaniu okien i potem doczytałam o jedzeniu... Szybko kotu zmieniłam dietę i zaczęłam czytać tez inne tematy dot. kotów. W końcu czuję się uświadomiona, a stan sierści kotka oraz uśmiech na pysku potwierdza, że idę dobrą drogą :)
Też robiłam takie podliczenie, ale mi wyszło, uhuhu, w ciągu pierwszego roku z jednym kotem... 2 240zł. Z tym, że moje chorowite maleństwo zmusiło mnie do zostawienia w lecznicy prawie siedmiuset złotych. Miesięcznie wychodziło po 186zł na utrzymanie kociastego.
OdpowiedzUsuńRówno po roku rodzina powiększyła się o drugie kocię, ale tu już wydatki były niższe i na dwa bydlątka przez pół roku wydawałam łącznie 286zł miesięcznie, czyli nie dwa razy więcej, wow :D
A potem zrezygnowałam z obliczania, to znaczy wszystkie wydatki zapisuję, ale może dla własnego dobra lepiej się nad nimi za bardzo nie zastanawiać...:p
Ja też większość wydatków nie zapisuję. I nie notuję ilości kupowanych zabawek (które są niszczone w błyskawicznym tempie), bo bym się załamała :p
UsuńAle o podstawach warto wiedzieć, skoro niedługo idę na swoje i będę oszczędzać. :) Muszę być świadoma własnych grzeszków :p
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń